Vis Plantis tworzy bardzo pozytywna rodzina. Firma została założona przez Dorotę i Jarosława Topolskich, a obecnie ich dorosłe już dzieci - syn Tomasz z żoną Magdaleną i córka Małgorzata - są mocnym filarem tego biznesu. O tym, jakie emocje towarzyszą prowadzeniu firmy rodzinnej, jak zachować work-life balance, a także, co łączy ich z żyrafą w krakowskim Zoo, mówią w rozmowie z "Wirtualnymi Kosmetykami".
Na zdjęciach zazwyczaj wychodzimy dobrze, ponieważ są pozowane i czasem retuszowane (śmiech). A tak na serio codzienność wygląda nieco inaczej, stanowimy wybuchową mieszankę różnych charakterów, często dochodzi między nami do spięć i gorących dyskusji. Kiedy w końcu emocje opadną potrafimy wspólnie wypracować kompromis, ponieważ ostatecznie wszystkim nam zależy na rozwoju firmy. Parafrazując znane hasło: oprócz nazwiska łączy nas firma.
Szczerze mówiąc początkowo nie wiązaliśmy naszej przyszłości z branżą kosmetyczną, cała nasza trójka (Gosia – córka, Tomek – syn, Magda – synowa) skończyła studia prawnicze. Początkowo traktowaliśmy nasze zaangażowanie w firmę jako coś dodatkowego, dorywczego. Gosia wykonywała zdjęcia produktów do katalogów i ulotek reklamowych. Tomek pomagał w tworzeniu przeróżnych tabelek w Excelu potrzebnych działowi logistyki. Magda z kolei obsługiwała nasz firmowy sklep internetowy. Z czasem każde z nas angażowało się we wspólną firmę coraz bardziej, zaczęło do nas docierać, że to jest właśnie to, co chcemy dalej w życiu robić.
W swoim życiu zawodowym spotkałem się z wieloma firmami, gdzie jedna rodzina potrafiła z powodzeniem rozwijać biznes przez wiele pokoleń, kreatywnie rozwijając wizję założycieli. A z drugiej strony widzimy, ile znanych marek (również z naszej branży) zniknęło z powodu braku następców i to niezależnie, czy uległy likwidacji czy też zostały przejęte przez inne podmioty. Istnieją na rynku silne tendencje do globalizacji, koncentracji biznesu, ale w wyniku tych działań tracimy wiele z kreatywności, poszukiwania rozwiązań oczekiwanych przez konsumentów.
A mówiąc o nas - początkowo marzyła mi się trójpokoleniowa kancelaria prawna, a wyszło jak zwykle… Kiedy dzieci pojawiły się w firmie walczyliśmy o utrzymanie się na rynku i nie wybiegaliśmy tak daleko w przyszłość. Zawsze myśleliśmy że jest jeszcze dużo czasu przed nami.
Wracając do drugiej części pytania - myślę, że młodych przyciąga znajomość zagadnień związanych z funkcjonowaniem firmy i rynku którą, czy chcą czy nie chcą, przesiąkają przez lata, nawet w trakcie niedzielnych obiadów. Niektórzy twierdzą, że młodych ludzi do firm rodzinnych kieruje łatwość startu i osiągnięcia pozycji zawodowej, ale moim zdaniem w większości jest to pogląd błędny. Świadomość odpowiedzialności, niemożności, jak to się mówi potocznie, rzucenia papierami i szukania nowej ścieżki rozwoju, może mocno obciążać.
Gosia – Pracuję w dziale marketingu, a od roku jestem też brand managerką naszej najnowszej marki Pharma Care. W pracy w tym dziale lubię to, że zawsze dużo się dzieje, jest kreatywnie i że tworzymy razem piękne produkty, zdjęcia, filmy i inne materiały.
Tomek – dyrektor handlowy, nadzoruję zarówno krajowy dział sprzedaży, kluczowych odbiorców sieciowych oraz wspieram dział eksportu w ekspansji zagranicznej. Najbardziej w swojej pracy lubię codzienne wyzwania, to że każdy z nich przynosi coś nowego, niespodziewanego. Pojawia się zawsze wiele problemów do rozwiązania, decyzji do podjęcia.
Magda – oficjalnie jestem koordynatorem działu sprzedaży, ale można powiedzieć, że jestem tą, która spina wszystkie najważniejsze projekty w firmie. Ciężko mnie znaleźć przy biurku, a już na pewno robię najwięcej kroków w całej firmie (śmiech). A co lubię – to, że sama układam sobie pracę: jednego dnia jestem królową chaosu, a następnego ubieram go w tabelki w excelu (śmiech).
#Każdy dzień zaczynam od...
Tomek – uruchomienia ekspresu do kawy, a Magda w tym czasie karmi nasze dwie świnki morskie, które niezwykle głośno domagają się śniadania.
Gosia – zazwyczaj budzi mnie moje 3-letnie dziecko i dzień zaczynamy wspólnie od przytulasów … albo krzyków – zależy w jakim nastroju się obudzi.
Dorota – filiżanki dobrej herbaty.
Jarek – spaceru z Zarą
#Moja największa pasja to...
Gosia – taniec, szczególnie klasyczny, jazzowy i współczesny. Po godzinach prowadzę zajęcia taneczne dla młodzieży.
Tomek – uwielbia jeździć na rowerze i grać w tenisa, a Magda w tym czasie albo czyta książki pod kocykiem na kanapie albo poszerza swoją wiedzę na kolejnych kursach.
Dorota – miłośniczka dobrej książki, małych i dużych podróży, jazdy na rowerze i sielankowego życia na wsi.
Jarek – nie mam jednej pasji. Generalnie lubię walczyć z bezczynnością.
#Miejsce, do którego zawsze chętnie wracam...
Całą rodziną od lat chętnie wracamy na chorwacką wyspę Murter, do małego urokliwego miasteczka Betina.
Zawsze przed wspólnym rodzinnym obiadem ustalamy, że tym razem nie będziemy poruszać tematów związanych z firmą. Zwykle wytrzymujemy jakieś 10 do 15 minut, a później nieuchronnie do nich przechodzimy. Śmiejemy się, że najbardziej poszkodowany jest mąż Gosi – Witek, który jako jedyny nie jest związany z naszą firmą i w związku z tym nie jest w stanie uczestniczyć w tej dyskusji.
Naszym zdaniem najważniejsze jest zachowanie odpowiedniej równowagi pomiędzy luźną, rodzinną atmosferą, a dbałością o realizację powierzonych zadań. Naszym celem od samego początku było zachowanie dobrej, bezpośredniej relacji z pracownikami, dalekiej od stylu korporacyjnego. Wyniki oczywiście jak w każdej firmie są niezwykle istotne, ale nie przesłaniają nam, że na pierwszym miejscu jest zespół i ludzie go tworzący.
Jesteśmy niezwykle dumni z rozwoju naszej marki so!flow, która w krótkim czasie znalazła uznanie w oczach polskich klientek, pracujemy nad tym, aby podobny sukces powtórzyć na rynkach zagranicznych.
Tak, w dalszym ciągu Zarę można spotkać w naszym biurze. Aktywnie uczestniczy w każdym większym spotkaniu, choć ze względu na swój wiek nie biegnie już witać każdego gościa. Wciąż jednak pozostaje niezastąpionym członkiem naszej rodziny oraz firmowego zespołu.
Tak, to prawda! Jesteśmy ogromnie dumni z naszej adopcji żyrafy w krakowskim ZOO. Ta decyzja była podyktowana właśnie miłością do zwierząt, chęcią wsparcia ich opieki i ochrony. Wierzymy, że każdy, nawet mały gest, ma znaczenie i może przyczynić się do tworzenia lepszego świata dla zwierząt. Na pewno nie jest to nasze ostatnie słowo w temacie zwierząt – planujemy kolejne adopcje, działania i coś zupełnie innego, ale o tym na razie jeszcze nie mówimy głośno.
Żeby nasze rodzinne spory zawsze kończyły się bez ofiar i żeby nigdy nie zabrakło nam do siebie cierpliwości… I tego, aby popyt na nasze kosmetyki wciąż wzrastał.